Sprawdziłam w słowniku, co oznacza „mieć wyrzuty sumienia” i uśmiechnęłam się szeroko! Jest gorąco, jestem po emocjonującym weekendzie, więc jeśli będzie dla Ciebie za ostro, to…na moim blogu www.malgorzatasiemianowska.pl znajdziesz grzeczniejsze treści ?
Dawna ja zapewne pisałaby ten felieton o gofrach z dużą ilością bitej śmietany, zimnym piwku do każdej ryby w smażalni i leniuchowaniu na plaży, czyli… o wszystkim tym, co daje przyjemność na chwilę, kojarzy się z wakacjami i … nie idzie w cycki. Ale dla niektórych jest chlebem powszednim.
Nowa ja jest głodna jak diabli, a jeśli będę żałowała, to tylko niewykorzystanych szans!
Kiedyś w stanie żalu i winy, poczucia, że zrobiłam coś złego, tkwiłam permanentnie. Jezu, ileż ja się nażałowałam!
Że przeklinam… teraz, używając z wdziękiem przekleństw, potrafię konwersować z policjantami i nawet nie zarobić za to mandatu ? Oczywiście… tylko z tymi, którzy mają poczucie humoru.
Że spędzam wakacje z Rodzicami, nie będąc na ich utrzymaniu…wiecie, nie, żeby specjalnie, ale zdarzało się! Dość wcześnie wyprowadziłam się z domu, do tego trzaskając drzwiami i niestety – ta decyzja miała wpływ na moje życie przez kolejną dekadę. Sposobu podjęcia decyzji również żałowałam, bo było mi cholernie ciężko, ale… inni mają gorzej, więc prostuję plecy i śmigam dalej.
A, no ale miałam o tych wakacjach z Rodzicami. Razu jednego, kiedy już byłam po studiach, zrobiłam sobie wakacyjny rajd po Polsce. W sierpniu to było (długi weekend), diabeł pod kotłem za dużo drewna chyba nakładł, a ja nie miałam jeszcze samochodu. Mieszkałam w miejscu, z którego 2 km były do PKS-u (rowerem jeździłam), zatem – rowerem na peksa do Bydzi. W Bydzi przesiadka na peksa do Koronowa. W Koronowie z ówczesną psiapsiółą, zwaną pieszczotliwie „Starą”, poszłyśmy sobie na imprezę do Ibizy. Wiecie, przed wejściem do lokalu palmy, drinkbar i głęboka penetracja torebki – na życzenie ochroniarza. W mojej mieścinie TAKIEJ dyskoteki nie było. Nie było chyba wówczas żadnej. Nie jestem pewna, czy na tej imprezie nie poznałam mojego byłego. I to też jest zabawna historia. W każdym razie – jak zawsze w Ibizie, a w ogóle – ze Starą, było zacnie. Do łóżka kładłyśmy się po 4. O 7.30 miałam peksa do Bydzi. Na parkingu pod kościołem garnizonowym (tak, tym przy Rondzie Bernardyńskim) przebrałam się w mundur i jako członek bractwa kurkowego poszłam na mszę świętą. Po tejże mszy, pojechaliśmy na strzelnicę do Szubina, bo od początku istnienia tamtejszego bractwa – najważniejsze strzelanie odbywa się 15 sierpnia i upamiętnia „Cud nad Wisłą”. W trakcie strzelania jeden z braci podrzucił mnie… na peksa ;D kierunek Kołobrzeg. Zatem gorące popołudnie, więc jadę nad morze. Do Rodziców oczywiście. Tylko, że oni nie stacjonowali w Kołobrzegu, a w Ustroniu Morskim ??? Tam przystanku peksa nie ma. No, ale że się miało znajomości z panami kierowcami, a dzięki nim z dyspozytorem PKS Bydgoszcz (sama nie wierzę, jakie miałam szczęście), wysiadłam na wylocie z Ustronia Morskiego. Rodzinka mnie odebrała, nakarmiła i zostawiła z bratem w miasteczku, po czym udała się na kwaterę. Poszaleli my w tym miasteczku, a potem pieszo, plażą, 5 km, żeśmy szli do pokoju. Usnęłam na siedząco, czekając na swoją kolej pod prysznic. I tego wyjazdu absolutnie nie żałuję! Chociaż zmęczona byłam jak po przysłowiowej orce na ugorze.
Żałowałam jeszcze, że rezygnowałam z okazji. Różnych. Pofantazjujcie sobie ?
Szybciutko zatem zrobiłam rachunek sumienia (zdecydowanie odbiega od tego, którego uczy się na religii) i z bólem serca przyznaję, że moje podium Wakacyjnych Wyrzutów Sumienia prezentuje się następująco:
III miejsce – niedostateczne realizowanie szalonych pomysłów
II miejsce – za mało chodzenia w sukienkach z dekoltem
I miejsce – szczytowanie na wydmach Nie martwcie się – nowa ja umie naprawiać błędy i nie marnować szans, które podsuwa Życie