Akceptacja – najtrudniejsze słowo

Akceptacja – najtrudniejsze słowo

Interlokutor? Eksplikacja? Prokrastynacja? Nie – żadne z tych słów nie jest najtrudniejszym w języku polskim. W moim odczuciu, najtrudniejszym słowem dla dużej ilości osób jest „akceptacja”.

Akceptacja własnych potrzeb

Mój lipcowy wyjazd nad morze podyktowany był koniecznością zbierania materiału do książki. No dobra – wymyśliłam sobie taki, a nie inny temat powieści, żeby częściej jeździć na wybrzeże. Jedno i drugie sprawia mi przyjemność, więc nie widzę powodu, dla którego nie miałabym tych czynności sparować.

Zbieranie materiału to nie tylko wyszukiwanie informacji w książkach czy internecie, chadzanie po muzeach, rozmowy ze specjalistami, ale przede wszystkim – wnikliwa obserwacja. Zjawisk, otoczenia i ludzi. Dlatego właśnie szczególną uwagą podczas wyjazdu obdarzyłam osoby, które znalazły się w moim polu widzenia. Naturalnie – nie wpatrywałam się w nich jak sroka w przysłowiowy gnat.

No… może poza jednym mężczyzną. Moją uwagę przykuł, ponieważ spędzając niedzielę na dzikiej plaży… przez większość czasu, rozmawiał przez telefon, stojąc lub przechadzając się brzegiem morza. Był sam. Dopiero później zauważyłam przed wydmami rower i ubranie. Miał bardzo rozbudowane mięśnie czworogłowe ud i rozsmarowywał na sobie olejek w spray’u z niesamowitą dokładnością. Nie miał obrączki. Takie są fakty.

Niewątpliwie człek ów złamał kilka zasad etykiety plażowej, ponieważ:

  • nie leżał plackiem na kocu
  • nie miał ze sobą wyposażenia połowy domu
  • nie przybył z wymagającą uwagi rodziną.

Ale chwila – gdzie to wszystko jest zapisane? To już trzeba mieć co najmniej trójkę żwawych dzieci, tobołów jak z wołu i wpieprzać zamulacze, żeby pójść na plażę? Miałam pełną akceptację dla tego gościa, ponieważ… zadbał o siebie i najwidoczniej spędzał czas tak, jak tego potrzebował. Co i ja lubię robić.

A zaintrygował mnie jako postać, zawodowym zwyczajem zaczęłam zadawać pytania i analizować:

Singiel czy w parze? Sam na plaży w niedzielę, w porze obiadu… gdyby miał kobietę, zapewne spędzałaby czas razem z nim. No, może ona jest w pracy? Ale kobieta takiego faceta (świadomego, dbającego o siebie i ceniącego jakość, o czym świadczyły: izotoniki, które spożywał, zegarek na ręku, rower z lepszej półki), raczej nie musi pracować. Chyba, że jest związana z mediami, gastronomią lub branżą eventową – wiadomo, że te branże nie mają niedzieli. Rozmawiał prywatnie czy służbowo? Założyłam, że nie z kobietą, bo zachowywał kamienną twarz. Chyba, że pozbawiony uczuć lub umiejący je kontrolować. Gdzie może pracować taki mężczyzna? W korpo? Jest właścicielem czy menadżerem?

W pojedynkę w wyniku wyboru swojego czy czyjegoś? Jasne, że nie podeszłam i nie spytałam, ponieważ to byłby koniec zbierania materiału! Mężczyzna z dzikiej plaży stał się dla mnie bodźcem, więc… puściłam wodze (pisarskiej) wyobraźni.

Akceptacja potrzeb innych

Co to ma wspólnego z tematem? Ano… to był jedyny taki przypadek. W pozostałych skupiłam się na tym, co słyszałam czy jak się zachowywali ludzie – bez stawiania pytań, fantazjowania i zgadywania odpowiedzi.

A zaobserwowałam następujące przypadki braku akceptacji:

Przypadek pierwszy:

4-osobowa rodzina w smażalni, czekająca na realizację zamówienia.

– Przyszły wyniki, dostałam się na budownictwo w Poznaniu! – córka.

– Świetnie. Ciekawe, kto przejmie firmę. Gdybyś wybrała studia na miejscu, mogłabyś się wdrażać  – ojciec.

– Tato, to, że Ty prowadzisz hurtownię już dwie dekady, nie oznacza, że ja też muszę to robić. Mam prawo pójść własną drogą – tłumaczy ona.

– Zapraszam po odbiór zamówienia nr 46 – słychać z głośników.

– To nasze! – cieszy się nastolatek z rzeczonego stolika.

– Mnie się już odechciało jeść – powiedział mężczyzna i wyszedł.

Przykład drugi:

Innym razem (również w smażalni) – matka i córka.

– Może odłożysz ten telefon? Miałyśmy spędzać razem czas, rozmawiając, a Ty ciągle esemesujesz z tym chłopakiem – mówi starsza z kobiet.

– Mamo, ten chłopak ma 22 lata i na imię Adrian. To chyba nie chłopak, tylko już mężczyzna. Tęsknię za nim i chyba normalnym jest, że piszemy ze sobą – tłumaczy córka.

– Mnie się on nie podoba – kwituje matka.

– Tobie nie musi – córka nie jest jej dłużna.

– Marcin był lepszy: inteligentny, obrotny i przystojny. Niczego by Ci z nim nie zabrakło – wypomina matka.

– Zapewne, zapominasz tylko, że zdradził mnie przy pierwszej lepszej okazji, jaka się nadarzyła. Takiego męża dla mnie chcesz? – atmosfera się podgrzała.

– Młoda jesteś, nie wiesz, co Cię czeka w życiu. Jeszcze zmienisz zdanie – peroruje starsza z kobiet.

Przypadek trzeci:

Dwójka ludzi w okolicy 30-stki, spotykają się w parku na skrzyżowaniu.

– Nie mogłeś założyć czegoś innego? W tej koszuli wyglądasz jak wieśniak – dziewczyna do delikatnych nie należy.

– Mogłem, ale nie chciałem. Jak Ci nie pasuje mój strój, nie musimy nigdzie iść – on wydaje się być oazą cierpliwości.

Ona nic na to nie odpowiedziała, ale z jej miny nietrudno było wyczytać, co myśli.

Wystarczy chyba tych przykładów. Mamy ich aż nadto w codziennym życiu. Dlaczego? Dlaczego tak trudno drugiej osobie zaakceptować nasz wybór? Niezależnie od tego, czego on dotyczy: ubrań, stylu życia, partnera, drogi zawodowej.

Akceptacja okiem fachowca

Po odpowiedź zwróciłam się do psychologa Agnieszki Marek:

Trudności w akceptowaniu innych mogą mieć róże przyczyny. Mogą wynikać z naszych trudności emocjonalnych, potrzeb, oczekiwań czy poglądów, jakie mamy na świat i samych siebie. Mogą wynikać również z doświadczeń w relacjach z ważnymi dla nas osobami, zarówno w dzieciństwie, jaki i w późniejszym życiu, sposobu wychowania, aktualnie dominujących norm społecznych. Zatem czynników, które powodują, że kogoś akceptujemy lub też nie, jest wiele. Jeżeli mamy trudności w akceptacji siebie takimi, jakimi jesteśmy, to będzie miało to realne odniesienie do naszych trudności w akceptowaniu innych. Tak więc: zacznijmy od siebie.

Zastanawiam się czasem, czy ludzie, którzy nie akceptują czyichś wyborów, zdają sobie sprawę z tego, jaką przykrość robią swoim bliskim, ile cierpienia im zadają. Czy zdają sobie sprawę z tego, że ciągłe podważanie czyjegoś zachowania może być odbierane jako odrzucenie, brak miłości bezwarunkowej i w konsekwencji może doprowadzić do tego, że dana osoba popełni mnóstwo bolesnych błędów, zanim nauczy kochać bezwarunkowo siebie samą? Za to, że jest. A nie za to, jaka jest i czy spełnia oczekiwania innych.

„Akceptacja” to słowo bardzo często używane w przeróżnych kontekstach  i mam wrażenie, że nieco inaczej  rozumiane w zależności od teorii. Na swoje potrzeby rozumiem to następująco: Zauważ to, co tu i teraz (w Twoich myślach, emocjach, odczuciach cielesnych) – Zrozum- Akceptuj – Zmieniaj siebie a nie innych 🙂  – wyjaśnia bydgoska psycholog.

Według Słownika PWN: akceptacja to:

  • 1. «aprobata»
  • 2. «formalna zgoda na coś»
  • 3. «pogodzenie się z czymś, czego nie można zmienić»
  • 4. «uznanie czyichś cech, czyjegoś postępowania za zgodne z oczekiwaniami»

W mojej ocenie akceptacja to również sposób okazywania szacunku drugiej osobie poprzez przyjmowanie tego, co i jak mówi czy robi. To cudowny sposób na utrzymanie (lub rozwijanie) relacji oraz zachowanie higieny emocjonalnej. Co, sądząc po przekazach z mediów, jest nam coraz bardziej potrzebne.

A czym dla Ciebie jest akceptacja?

Photo by: Jacek Tomasz (www.fotogram.art.pl)

Agnieszka Marek –  psycholog, która towarzyszy dorosłym w drodze do poznania siebie.

Jej misją jest być przy Człowieku w trakcie zmagań, które przynosi życie.

W prowadzonym w Bydgoszczy gabinecie zajmuje się diagnostyką psychologiczną. Pomaga osobom borykającym się z konsekwencjami chorób psychicznych, trudnościami emocjonalnymi oraz uzależnionym (motywując do podjęcia leczenia). Pracuje w Szpitalu Uniwersyteckim nr 2 im. Jana Biziela w Bydgoszczy na oddziale Neurologii.

Opiniuje jako biegła sądowa w dziedzinie psychologii w sprawach karnych, cywilnych oraz w przedmiocie uzależnienia. O sobie mówi, że jest Psychologiem dla Człowieka.

Jest Kobietą, która daje sobie i innym CZAS na rozeznanie się w sobie, do czego zachęca każdego.

Wierzy, że każdy ma w sobie cząstkę dobroci i moc tworzenia swojego życia lepszym-  czasem jedynie potrzebuje delikatnej pomocy, żeby to zobaczyć.

Uwielbia muzykę, motocykle i tango argentyńskie.

Ceni w ludziach  transparentność, uczciwość, dobroć i dyplomację.

www.agnieszkamarekpsycholog.pl