w prawdzie z przestrzeni mojego serca

w prawdzie z przestrzeni mojego serca

Nazywam się Małgorzata Siemianowska i jestem twórczynią treści.

Celowo nie używam określenia „copywriterką”, ponieważ pierwsze, co w nim słychać, to „copy” – „kopiowanie”. Tego nie potrafię.

Jestem kobietą treściującą, która żadnej wizji się nie boi.

Co to znaczy? Według metody FRIS – style myślenia i działania jestem Wizjonerką Entuzjastką. Powiedzieć, że treści, które tworzę są kreatywne lub unikatowe to mało! One są magiczne! – O, ta to ma ego – pewnie sobie pomyślisz. Nie, moje ego  ma się dobrze i jest na odpowiednim poziomie.

To serce.

Piszę tak, ponieważ uznaję swój dar lekkości pióra, doceniam go i jestem za niego ogromnie wdzięczna, a … bardzo długo go nie dostrzegałam.

Zanim Tobie o tym opowiem, chcę, żebyś wiedziała, że obecnie prowadzę własną działalność pn. Fabryka Treści, w której tworzę

I TEKSTY MARKETINGOWE:

  • treści stron internetowych
  • oferty sprzedażowe
  • opisy produktów i kategorii do sklepu internetowego
  • artykuły na blog
  • opisy warsztatów
  • wydarzeń
  • wpisy do mediów społecznościowych

II TEKSTY LITERACKIE:

  • wiersze
  • opowiadania
  • felietony
  • pamiętniki

III TEKSTY DZIENNIKARSKIE.

Jak do tego doszło? Nie wiem ? Żartuję – wiem przecież doskonale… pozwoliłam się prowadzić intuicji, duszy czy sercu. Nazwa jest mało istotna – po prostu zaufałam sobie.

Droga do tego miejsca była długa, wyboista i pełna zwrotów akcji. Jednak warta włożonego wysiłku.

Od 1999 roku piszę pamiętniki

To taka rozmowa z prawdziwą mną. Jako młoda dziewczyna po prostu dokumentowałam swoje bieżące życie – co w szkole, co w domu, w kim aktualnie jestem zakochana (a ciągle w kimś byłam?), jakie mam rozterki. Kiedy doświadczyłam największego w życiu kryzysu emocjonalnego, o czym później, pisanie pomagało mi przetrwać. Teraz prowadzę pamiętniki snów, zeszyt wdzięczności i notes ekspresywny- to mój przyjaciel, któremu opowiadam o emocjach.

Od 2000 roku piszę wiersze

Jestem w procesie przygotowania tomiku. Mentalnie trochę to trwa, ale widzę ostatnią prostą. Niektóre moje wiersze możesz przeczytać w zakładce „kobieta treściująca”.

Kiedy zdałam sobie sprawę, że dwie dekady piszę do szuflady, postanowiłam siebie nagrodzić i wydać poezję. I oczywiście pierwsze, co mi się pojawiło, to strach „Kto to kupi, żeby czytać?”. Wiem, że mam już takich ludzi wokół siebie. Pierwszym krokiem jednak było założenie fanpage literackiej Małgorzaty.

Od września 2008 roku piszę swoje życie samodzielnie

Wyszłam z domu, trzaskając drzwiami i była to chyba najgorsza decyzja, jaką podjęłam. A może najlepsza? ?

Byłam pomiędzy 3. a 4. rokiem studiów filologicznych o specjalności dziennikarskiej. Na czwartym roku zaczynały się praktyki, a ja oprócz studiów dziennych musiałam znaleźć jakieś zajęcie, żeby się utrzymać. Kiedy teraz o tym myślę – miałam ciężko. Mieszkałam w połowie drogi pomiędzy moim rodzinnym miasteczkiem a miastem, gdzie studiowałam. Nie miałam samochodu, więc korzystałam z autobusu, a żeby do niego dotrzeć – codziennie pokonywałam rowerem ok. 1,5 km.

Jak utrzymałam się na studiach („jakoś”), pisałam pracę magisterską, robiłam praktyki, pisałam do lokalnego tygodnika, dokumentowałam życie stowarzyszenia strzeleckiego, do którego należałam, trenowałam w uczelnianej sekcji LA i jeszcze pracowałam w kilku innych miejscach na raz (second hand, księgarnia, hurtownia materiałów budowlanych)? Nie wiem. Byłam tytanką. Ale miałam wsparcie wspaniałych ludzi.

To, co najważniejsze dla mojej ścieżki zawodowej okresu 2008-2017 to fakt, iż pracowałam:

  1. poniżej swoich kwalifikacji
  2. pomijając swoje kompetencje
  3. po to, żeby zarobić, a nie po to, żeby żyć.

Pisanie było ze mną przez cały ten czas, a ja go nie widziałam!

Prawie na każdym stanowisku moje obowiązki wiązały się z tworzeniem treści.

Dziś wiem, że pisanie było dla mnie tak naturalne jak oddychanie i właśnie dlatego, że tak łatwo mi przychodziło – nie dostrzegałam go, a już w ogóle nie myślałam o nim w kategoriach „umiejętności”.

Od 2017 roku piszę życie twórczyni treści

Miałam wyjechać za granicę, więc spakowałam swoje życie w kartony. Zrezygnowałam z pracy, przyuczyłam na swoje miejsce nową osobę; zrezygnowałam z funkcji sekretarza Okręgu Bydgoskiego ZKBS RP i dokumentalistki ruchu brackiego; wynajęłam mieszkanie, bo akurat znaleźli się chętni i na miesiąc przeniosłam się na pokój do Rodziców.

Z miesiąca zrobił się kwartał, a potem półtora roku, ponieważ… nigdzie nie wyjechałam. Mężczyzna, który niczym książę na białym koniu miał mnie zabrać do bajkowego zamku… rozmyślił się. Ciężko to przeżyłam – przez 4 dni spałam. Tak mój organizm odreagowywał stres. Kiedy już wstałam, dzięki Rodzicom zaczęłam jakoś funkcjonować.

Ojciec wiedział, że najlepsza na ten moment będzie dla mnie ucieczka w pracę. Bardzo sprytnie dał mi zajęcie, prosząc, bym zajęła się porządkowaniem jego spraw. Było tego mnóstwo, bo on nie znosi papierologii, z którą ja nie miałam problemu. Pomagałam więc w jego firmie, jednak wiedziałam, że na dłuższą metę to nie jest moja ścieżka.

Zaczęłam rozważać swój biznes. Wtedy pierwszy raz pomyślałam, że jeśli już mam zaczynać wszystko od zera, to będę miała taką pracę, która jest zgodna z moimi kompetencjami, która będzie mi dawała satysfakcję, spełnienie i radochę. Przypomniało mi się, że to wszystko odczuwałam, pracując jako dziennikarz. Postanowiłam więc założyć portal informacyjny w moim mieście.

Do tego kroku przygotowywałam się kilka miesięcy w programie, po którym otrzymałam dofinansowanie na założenie działalności gospodarczej. Jako koło ratunkowe wpisałam sobie „działalność twórczą i artystyczną”. Ot, żebym mogła utrzymać portal, świadcząc usługi copywritingu w przypadku za małych wpływów z reklam. Równocześnie nadal pracowałam z Ojcem, a dzięki Prezesowi – wróciłam do pełnienia funkcji sekretarza.

We wrześniu 2018 roku, dziesięć lat po nieszczęsnej wyprowadzce z domu, założyłam swoją działalność. Początki były bardzo trudne, ponieważ biznes stacjonarny, który podglądałam od dzieciństwa ogromnie różni się od biznesu online. Z portalu informacyjnego zrezygnowałam, zanim go „odpaliłam”, gdy zrozumiałam, że nie chcę już gonić za sensacją i przekazywać negatywnych informacji.

Wydawało mi się, że w moim życiu wszystko zaczyna się układać.

Dzieliłam czas pomiędzy stabilny etat w transporcie a własną działalność. W ruchu bractw kurkowych zostałam wybrana do pełnienia funkcji sekretarza okręgu na kolejną kadencję. Spotykałam się również z człowiekiem z mojego środowiska, więc… czego kobieta może chcieć więcej?

Niestety – również ten książę się rozmyślił … tylko w odróżnieniu od poprzedniego – „zapomniał” mnie o tym poinformować. Zniknął. Przestał dzwonić, wysyłać wiadomości, odbierać telefony i na moje wiadomości odpowiadać. Jednocześnie żył normalnie, nadal aktywnie odwiedzając strzelnice. W napiętym grafiku swojego życia nie znalazł już dla mnie miejsca. Do dziś nie wiem, dlaczego.

To było najtrudniejsze doświadczenie w moim życiu, tym bardziej, że mężczyzna ów wiedział, że już raz właśnie w ten sposób zostałam potraktowana. Znalazłam się w czarnej dupie. Tak głęboko, że większość rzeczy robiłam mechanicznie, automatycznie. Odeszły mi chęci do prowadzenia biznesu i całe szczęście, że nadal mogłam oprzeć się na Ojcu.

Zima 2018/2019 była dla mnie najsroższą w życiu.

Jednak wtedy z całą mocą wróciło pisanie.

Najpierw w postaci warsztatów z kreatywnego pisania u Justyny Niebieszczańskiej, która dmuchnęła w moje skrzydła, dodając tym samym odwagi do publikowania, dzielenia się swoją twórczością.

Potem pojawił się pomysł na książkę w formie opowiadań. Zamysł był taki, że moja bohaterka – Florentyna – znajduje na strychu w domu rodzinnym pamiętnik, który polecił jej pisać terapeuta. Opowiadania o Florentynie piszę nadal, jednak w innej konwencji. Pierwszy odcinek znajdziesz TUTAJ.

Jednak to, co terapeuta zalecił bohaterce moich tekstów, nazywa się pisaniem ekspresywnym. Jest to działanie wspomagające terapię i najlepiej sprawdza się, kiedy jest wykonywane codziennie. Polega na zapisywaniu strumienia świadomości myśli, które przychodzą – bez oceniania. Oczyszczające efekty daje, kiedy podstawą są pytania. Wiem, ponieważ sprawdziłam na sobie. Pisanie ekspresywne praktykuję u Moniki Kliber, która jako pierwsza wprowadziła tę metodę w Polsce.

Najgorsze doświadczenie okazało się trampoliną do magicznego życia, choć wychodzenie z czarnej dupy trwało prawie 2,5 roku.

Weszłam na ścieżkę rozwoju osobistego i to było dla mnie ogromne WOW!  Jednocześnie zaczęłam pisać jak szalona. Zaczęłam się odważać. Samodzielnie postawiłam stronę, na której dzielę się swoją twórczością. Spotkałam inne osoby piszące, które w trudnych chwilach dają wparcie i motywują do dalszej pracy. Spotkałam osoby, dla których kreatywność, pisanie, wymyślanie to styl życia a nie fanaberia!

Nabrałam MOC-y. Tej pisarskiej również. Mój biznes zaczął funkcjonować.

W 2019 roku pojawiły się w moim życiu kobiety, dzięki którym zobaczyłam różnicę między pracą (i funkcjonowaniem) w świecie męskim a kobiecym. Ostatecznie z ruchem brackim i pisaniem kronikarskim pożegnałam się we wrześniu 2020 roku, po 12 latach przynależności.

Miałam Klientów, dla których tworzyłam treści do social media, na strony internetowe i do projektów społecznych. Byli zadowoleni, więc polecali mnie innym. I powolutku, z mozołem znowu zaczynałam. Tym razem jednak od nowa, a nie od zera. To znaczna różnica. Praca jednak nie zdążyła mi przynieść kokosów, bowiem…

w marcu 2020 nastąpiła pandemia

Klienci, dla których pisałam, zrezygnowali z moich usług z dnia na dzień, ponieważ prowadzili punkty stacjonarne, które zostały zamknięte. Zostałam bez zleceń. Dodatkowo – jak grzyby po deszczu wyrastały oferty od ludzi, którzy „lubią pisać i mogliby spróbować sił w copywritingu”. Stawki na rynku zrobiły się żenująco niskie, a ja nie zdążyłam wyrobić sobie marki.

Pękłam, kiedy przeczytałam propozycję wynagrodzenia w wysokości 10 zł/ 1000 zzs, podczas gdy moja wyjściowa stawka to było 35 zł. Płakałam rzewnymi łzami, po czym przypomniały mi się sytuacje z pracy w transporcie, kiedy wielokrotnie pracownicy Ojca zjeżdżali na pusto nawet z granicy, bo opłacało się to bardziej niż jazda poniżej średniej stawki. Zbuntowałam i powiedziałam: WOLĘ NIE ZAROBIĆ NIŻ PRACOWAĆ ZA GROSZE. Nie ukrywam, że wsparcie rządowe pomogło przetrwać.

Przestój w zleceniach stworzył przestrzeń do rozwoju duchowego, który wzniósł moje myślenie, działanie, a przede wszystkim czucie i pisanie na inny – magiczny poziom!

Miałam czas, żeby zastanowić się nad tym, dokąd zmierzam, krocząc obecną ścieżką oraz dokąd tak naprawdę chcę dojść.

Komunikuję, że tworzę treści

kreatywnie, autentycznie i z sercem.

Od listopada 2020 roku piszę historię rodu

Sensacyjnym odkryciem dla mnie (w wieku 34. lat) okazało się, że w gałęzi mojego rodu obecne są niewyjaśnione sprawy. Dotyczą one jednej osoby, a dwóch bardzo ważnych zdarzeń w jej życiu – historii sprzed 70-ciu i 50-ciu lat, które położyły się cieniem na kolejne pokolenia.

Wytrwale szperam w Instytucie Pamięci Narodowej, wykorzystując status dziennikarza freelancera (ten kod PKD, który wybrałam podczas zakładania działalności…na wszelki wypadek ?).

Status to jedno, ale przy tej sprawie przydają się umiejętności dziennikarskie, redaktorskie oraz kronikarskie, które nabyłam.

Nieocenioną wartość mają znajomości, które zawarłam w okresie pisania dla lokalnego tygodnika – okazuje się, że do których drzwi nie „zapukam” w sprawie mojego rodu, po drugiej stronie czeka na mnie ktoś, kogo kiedyś poznałam. To niezwykle budujące, kiedy po ponad dekadzie ludzie rozpoznają Ciebie, zwracają się po imieniu i udzielają pomocy. Znaczenie ma również fakt, iż znam zasady funkcjonowania instytucji oraz odnajduję się w administracji, co niesamowicie ułatwia mi pracę.

Od 2021 piszę magiczne treści

Wiem – teraz jest 2021. Tak, przed chwilą miałam kryzys mentalny, twórczy i zawodowy. Chciałam rzucić pisanie i pójść do „normalnej” pracy, na etat – spokojny i bezpieczny.

Na szczęście – wszystko w sercu mi się poukładało dzięki programowi mentoringowemu „Masterheart” Marty Czapli- Bystrowskiej. Zmieniłam odbiorców moich usług na osoby, które działają w przestrzeni serca. Wiem, że to strzał w 10! Dlaczego? Bowiem osoby rozwijające się duchowo potrzebują treści pisanych językiem serca, a nie według sztywnych schematów marketingowych. Chociaż te znam.

Jaka jest moja dalsza wizja?

  • wydanie tomiku poezji na podsumowanie 20-lecia twórczości poetyckiej
  • pisanie opowiadań terapeutycznych, które połączą osoby pracujące w przestrzeni serca z tymi, które serca mają złamane – to nowy pomysł i aktualnie jest w fazie „wizja”, ale jedno takie powiadanie już popełniłam – przeczytasz TUTAJ
  • praca w fundacji, która pomaga kobietom wyjść z Czarnej Dupy
  • platforma szkoleniowa dla kobiet, które w biznesie chcą mieć dobre treści.

Podczas wymyślania tej platformy towarzyszyła mi taka intencja, aby kobiety, które czują się niepewne siebie, nie doceniają tego, kim są i co robią, umiały o sobie pisać i mówić dobrze. Ja długo się tego uczyłam.

Ten pomysł nie zrodziłby się, gdyby nie moje Klientki – cudowne kobiety, które swoją pracę opierają na wartościach i misji, jednak które nie dawały sobie uznania za to, co robią. Dziękuję z całego serca, że do mnie trafiły!

Długofalowy plan mojej duszy to pisanie powieści

Tym docelowo będę się zajmowała i nie będzie to, jak początkowo (i nieśmiało) powiedziałam… na emeryturze!

Na chwilę obecną – poza usługami związanymi z pisaniem i korektą, prowadzę również konsultacje treści. Jednak w każdą pierwszą środę miesiąca ofiarowuję kobietom dwie godziny bezpłatnych konsultacji, podczas których omawiamy ich treści (w social media) lub znajduję pomysły na urozmaicenie komunikacji czy wyróżnik dla danego biznesu. Bawię się wymyślaniem nazw. Jeśli czujesz, że tego potrzebujesz – pisz śmiało!

Co mnie zaskoczyło podczas pisania tego tekstu?

Mam przygotowane BIO, które dodaję do tekstu, kiedy jestem proszona o wypowiedź ekspercką lub piszę artykuł na portal zewnętrzny. I założyłam, że na jego bazie pisanie pójdzie mi szybko. Jednak pierwszy raz, odkąd pracuję jako twórczyni treści, popatrzyłam na swój biznes przez pryzmat pisania i … lekcji życiowych! Jedno z drugim jest ściśle powiązane!

Nie czułam, że osiągnęłam jakikolwiek sukces, ponieważ nie zbudowałam dużej społeczności, nie mam w ofercie produktów, zarówno fizycznych, jak i elektronicznych (które wyskalowałyby mój biznes i pozwoliły trochę odpocząć), nadal nie zarabiam tyle, ile potrzebuję (już nie mówię, że ile chcę), nadal na wiele rzeczy mnie nie stać (a frustruje mnie to ogromnie, jeśli chodzi o rozwój własny), nie jestem jeszcze rozpoznawalną marką, ale…

JESTEM MOCNA.

Mam niesamowitą moc odradzania się jak Feniks z popiołów i nie jest to zasługa mojego ognistego znaku zodiaku. Tyle razy w swoim życiu upadałam, tylu błędów się nie ustrzegłam, ale ZAWSZE się podnosiłam i … wracałam do pisania, wskakując na kolejny level!

Cokolwiek w moim życiu – czy prywatnym, czy biznesowym – się nie działo, moim orężem jest pióro, słowo, tekst. A moją misją – inspirowanie kobiet do odważnego postępowania z i w przestrzeni serca.

Tak, aby tworzyć magiczne życie.

Treściuję, Małgorzata!