Pędziła autostradą zadowolona, że udało jej się umówić rozmowę na piątkowe przedpołudnie. Dzięki przychylności Prezesa mogła spędzić na wybrzeżu cały weekend. Nie wnikała, dlaczego jemu również pasowała ta opcja. Domyślała się jednak, że powód mógł mieć metr siedemdziesiąt wzrostu, brązowe włosy i krągły tyłek, a mówili na nią Linda. Domyślała się również, że żona prezesa Błotnickiego niczego się nie domyśla. To nie była jej sprawa, a przekazywanie niesprawdzonych informacji nie należało do jej obowiązków służbowych. – Jeśli nie masz na coś dowodów, lepiej się nie odzywaj – przywołała w myślach maksymę ojca.
Ukontentowana rozgrzeszeniem, którego sama sobie udzieliła, zaczęła szukać odpowiedniej stacji radiowej. Jej uszy wyłowiły żwawe smyczki, przyklejając do ust błogi uśmiech. – Bach. Presto. Właśnie tak przebiegną dzisiejsze negocjacje, których rezultat będę świętowała na 30. piętrze Sea Towers, wpatrując się w morze i popijając Dom Perignon – pomyślała.
Pół roku pracowała nad tym kontraktem. Oficjalnie. Drugie tyle poświęciła, aby projekt powierzono właśnie jej. Od zaufanej osoby z firmy, z którą mieli podpisać umowę, dowiedziała się, że decyzja jest pomyślna, a spotkanie, na które jechała to tylko formalność. Rozanielona wizją sukcesu nie zauważyła, że na desce rozdzielczej zaświeciła się kontrolka w kształcie lampy Alladyna. Po chwili jej piękne, czerwone audi odmówiło posłuszeństwa. Przestraszona zatrzymała się na pasie awaryjnym.
Szukając telefonu, szybko analizowała, kto może jej pomóc. – Piotr! Mieszka w okolicy i zna się na rzeczy. Właśnie za to ją ceniono – chłodne myślenie i zadaniowe podejście sprawdzają się najlepiej w kryzysowych sytuacjach. Z lakierowanej torby wyciągnęła niezawodnego iphona. Wyświetlacz był czarny. – Szlag by to! – zaklęła soczyście. – Szlag, szlag, szlag – dodała, kiedy urządzenie odmówiło uruchomienia. Spojrzała na zegarek – Dobry czas. Bez paniki. Zdążysz – uspokajała się. – Zaraz na pewno ktoś się zatrzyma – w końcu kobieta pilnująca auta na autostradzie to niecodzienny widok.
Stanęła z tyłu samochodu. Uniosła kciuk w górę i potrząsała ręką w kierunku jazdy. Po kilku minutach jednak zirytowała się. Absolutnie nikt się nie zatrzymał! Wiedziała, że jeśli w ciągu kwadransa nie znajdzie transportu, utknie na wjeździe do Gdyni. A lukratywny kontrakt, na który poświęciła tyle czasu, i prowizja z tytułu tego zlecenia, uciekną jej sprzed nosa jak ostatni facet. O wkurwie prezesa wolała nie myśleć.
Zdecydowała się na desperacki krok. – No i co mi się stanie? Nikt mnie tu nie zna. Najwyżej dostanę mandat lub skończę jako atrakcja dnia w internecie – racjonalizowała. Zdjęła sukienkę i ponownie, ale tym razem tylko w zmysłowej bieliźnie i szpilkach, stanęła za samochodem. Nie zdążyła przybrać odpowiedniej pozy, a już zauważyła reakcję pierwszego kierowcy, który ją minął. – Dajesz, maleńka. To tylko środek do celu. Porażka nie wchodzi w grę. W końcu zawsze dostajesz to, czego chcesz – dopingowała się.
Kiedy skończyła myśl, przed jej audi zatrzymało się czarne bmw. Zza kierownicy wysiadł facet, którego nie chciałaby spotkać w ciemnym zaułku – wysoki, przesadnie napakowany i z tatuażem smoka na szyi.
– Zaopiekować się Tobą, maleńka? – rzucił do niej.
– Nie, dzięki. Poradzę sobie – znała ten typ.
– Może jednak zmienisz zdanie? Wyglądasz na bardzo zagubioną, a ja wiem, jak zadbać o taką damę. Możemy mieć całkiem udany weekend – stanął tak blisko, że jedyne, na co miała ochotę, to kopnąć go w krocze.
Zobaczyła jednak, że z wozu wysiada podobnej postury pasażer.
– Ja pierdolę. Tylko tego brakowało – poziom adrenaliny wzburzył jej krew. – Skoro nikt nie zatrzymał się, kiedy byłam ubrana, to zapewne nikt nie pomoże mi, kiedy na pozór grzecznie będzie wsiadała z nimi do auta. Bo w starciu z tymi dwoma osiłkami nie miała żadnych szans. Szczególnie roznegliżowana i w szpilkach.
Usłyszała, jak za jej plecami zatrzymuje się motor. Kierowca wyłączył silnik. Zdjął kask, zsiadł z maszyny i podszedł szybkim krokiem.
– Przepraszam, skarbie, że to tyle trwało. Mam nadzieję, że nie wynudziłaś się, czekając na mnie – powiedział mężczyzna, po czym objął ją w pasie, przyciągnął do siebie i pocałował w szyję.
Zbaraniała. Na szczęście stała obrócona tyłem do osiłka, dzięki czemu nie widział jej twarzy.
– Nie. Zatrzymałam się tylko zaczerpnąć świeżego powietrza i ten miły pan dotrzymał mi towarzystwa – wskazała na kierowcę bmw.
– Fantastycznie. Bardzo Panu dziękuję. Zapomniałem zatankować żonie auto. Będę musiał odrobić to wieczorem – zwrócił się do karka, puszczając oko.
– Nie ma za co. Będę się zbierał – mężczyzna z tatuażem niepocieszony skierował się do swojej bety.
Motocyklista poczekał, aż kark uruchomi silnik i odjedzie. Za dobrze wiedział, jak może się skończyć takie spotkanie.
– No, skoro grę wstępną mamy już za sobą, to jestem Maciej – przedstawił się, podając jej rękę. – Przepraszam zbytnią poufałość, ale…
– Daj spokój. Gdyby nie Ty, pewnie by się nie odczepił. Majka– uścisnęła wyciągniętą rękę.
– Co się stało?
– Kontrolka oleju. I popsuty telefon.
– Jak mogę Ci pomóc?
Spojrzała na zegarek.
– Za godzinę mam bardzo ważne spotkanie w Sea Towers. Jak nie zdążę, wylatuję z firmy z hukiem. A Prezes Błotnicki na pewno nie da mi dobrych referencji. Pracowałam nad tą sprawą rok i nie pozwolę, żeby zakończyła się fiaskiem przez pierdolonego Alladyna – wyrzuciła jednym tchem.
Uśmiechnął się łobuzersko. Zaaferowana nie zauważyła, jak bardzo zaświeciły mu się oczy.
– Zdążysz. Odstawię Cię pod same drzwi. Mam po drodze – powiedział, świdrując ją wzrokiem.
Wypuściła powietrze z ulgą.
– Tylko musisz coś na siebie włożyć, na motorze wieje. Masz jakieś ciuchy? – wyszczerzył się.
– Flanelową piżamę w misie. A oprócz tego strój wizytowy, wiesz – tak na wszelki wypadek – odcięła się.
– To załóż tę piżamkę. A strój na wszelki wypadek i co tam jeszcze potrzebujesz, spakuj do kufra – polecił.
Otworzyła bagażnik, a w nim walizkę. Założyła dżinsy, cierpły sweter, kurtkę i trampki. Rzeczy na spotkanie spakowała do reklamówki. Wzięła torebkę, zamknęła auto i podeszła do motoru. Maciej spakował jej niezbędnik do kufra, podał kask i założył swój.
– Co jest? – zapytał, bo zauważył jej konsternację.
– Nigdy nie jechałam motorem – powiedziała cicho.
Przewrócił oczami. – Bądź grzeczna, a nic Ci się nie stanie – zażartował. Jednak tylko jemu ten żart się spodobał. – Przepraszam. Usiądziesz, obejmiesz mnie w pasie, przytulisz się do pleców i jakoś dojedziemy. Nie martw się – włos Ci z głowy nie spadnie. Jedyne, o czym musisz pamiętać, to żeby pochylać się w tę samą stronę, co ja. Skręcamy w prawo, przesuwasz ciężar ciała na prawą stronę, a jak w lewo, to odwrotnie. Musisz być posłuszna kierowcy. Rozumiesz?
– Tak.
– Mówię poważnie. Jeśli nie będziesz współpracować, możemy mieć wypadek. Trochę Ci się spieszy, więc nie będę jechał przepisowo.
– Zrozumiałam.
Zajęła miejsce pasażera. Odpalił silnik, podciągnął stópkę, spojrzał w lusterko i przez ramię, a potem włączyli się do ruchu. Do bramek wylotowych z autostrady było kilkanaście kilometrów. Przez ten odcinek serce waliło jej jak oszalałe. Nie wiedziała czy nerwowa reakcja spowodowana jest sytuacją, która ją spotkała czy pierwszym razem na stalowym rumaku. Wiedziała jednak, że dawno nie odczuwała tylu skrajnych emocji w tak krótkim czasie. Kiedy wjechali na obwodnicę Trójmiasta, była już trochę spokojniejsza. Maciej prowadził bardzo pewnie i szybko, ale nie jechał brawurowo. Zrobiła tak, jak jej polecił – objęła go w pasie i przytuliła się do pleców.
– Co ja wyprawiam? Jest piątkowy ranek, a ja stałam prawie naga na autostradzie i wsiadłam na motor z obcym facetem. Rozum mi chyba odjęło. Ale cóż – kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Szczególnie mając przed sobą wizję świętowania sukcesu w apartamencie na 30. piętrze, z widokiem na zatokę. Tylko jak, do cholery, poradzę sobie z autem? Zapewne będę musiała je odebrać z jakiegoś parkingu, uprzednio płacąc mandat. No nic – najważniejsze to doprowadzić negocjacje do finału. Jego również chętnie doprowadziłabym na szczyt – pomyślała i poczuła pulsowanie pomiędzy nogami. – Nie, Żmijewska, nie możesz się rozpraszać. Fakt, jego uda są stalowe jak motor, ale ten facet tylko ratuje ci dupę. Odstawi pod biuro i zniknie z Twojego życia. Kiedy zdążyłam zsunąć ręce z jego pasa? Atrakcji tego poranka wystarczy ci za cały tydzień. Ogarnij się, dziewczyno. Nie jesteś już małolatą, żeby zabójczo przystojny mężczyzna na motorze robił na tobie wrażenie. Nie jednego takiego miałaś pod sobą. Oddychaj. Dojedziecie do Gdyni, podziękujesz mu uprzejmie i każde pójdzie w swoją stronę. Koniec, słyszysz? Koniec. Zniknie. Jak każdy poprzedni.
Ostre hamowanie wybiło ją z zamyślenia. Zgodnie z prawem fizyki – poleciała na niego. On jakby niczego nie zauważył.
– Jesteśmy. Masz jeszcze 20 minut na ogarnięcie się – powiedział zadowolony.
Zsiadła z motoru. Wyłączył silnik, postawił sprzęt na stópce i również zsiadł. Zdjęli kaski. Wyciągnął z kufra jej rzeczy.
– Jak dasz kluczyki, to podstawię Ci auto, żebyś nie musiała go szukać po parkingach.
– Dziękuję, nie chcę Cię tym obarczać. Już i tak bardzo mi pomogłeś. Ile się należy za podwózkę? – odbiła piłeczkę.
– Nic. Nie wszystko trzeba przeliczać na pieniądze.
– Jak chcesz. Jestem Ci bardzo wdzięczna. Cześć – rzuciła i skierowała się w stronę wejścia do budynku.
– Do zobaczenia – odpowiedział, ale ona już tego nie słyszała.
Znalazła toaletę, szybko doprowadziła się do porządku i gotowa wjechała na 13. piętro. Prezes dreptał korytarzem w tę i z powrotem, wyraźnie zdenerwowany. Na jej widok stanął jak wryty.
– Pani Majko, gdzie, do kurwy nędzy, się Pani podziewała? Dzwoniłem chyba tysiąc razy! Czy Pani zdaje sobie sprawę z tego, jak ważna rozmowa nas czeka? – cedził przez zęby, purpurowiejąc.
Wytrzymała spojrzenie, zachowała kamienną twarz i po głębokim wdechu spokojnie powiedziała:
– Wiem, Panie Prezesie. Dlatego właśnie w piątkowy poranek stałam na a jedynce w samej bieliźnie i szpilkach, nie pyskowałam karkowi z czarnej beemki, który chciał się mną zaopiekować i dotarłam tu, jadąc pierwszy raz w życiu motorem. Z obcym mężczyzną. Zepsuł mi się i samochód, i telefon. A bieliznę mam czarną, jeśli takie szczegóły by Pana interesowały. Dla mnie to zlecenie również jest ważne. Zatem, idziemy?
Błotnicki, znany z opanowania i zimnej krwi, osłupiał. Momentalnie jednak odzyskał rezon i dogonił ją przed samym wejściem do sali konferencyjnej. Otworzył drzwi i puścił swoją najlepszą negocjatorkę przodem.
W pomieszczeniu byli już gospodarze. Prezesa Jadeckiego i Nowaka, Dyrektora Finansowego spółki, znali. Przy oknie, tyłem do nich, stał jeszcze jeden mężczyzna. Rozmawiał przez telefon. Zarówno Błotnicki, jak i Żmijewska byli mocno zaskoczeni obecnością kolejnej osoby, choć oboje nie dali po sobie tego poznać.
Prezes Jadecki powitał ich, ściskając dłonie. – Państwo wybaczą, nie zdążyłem uprzedzić, ale w spotkaniu weźmie udział mój syn.
W tym momencie mężczyzna stojący przy oknie skończył rozmowę i obrócił się. Majce Żmijewskiej, po raz kolejny tego poranka, ugięły się nogi, a serce zadudniło w piersi.
– Maciej niedługo przejmie moje obowiązki, dlatego bierze udział w przedsięwzięciach firmy . Mam nadzieję, że to nie będzie dla Państwa problemem – wytłumaczył Prezes.
– Skądże. Jest to dla nas absolutnie zrozumiałe – odpowiedział Błotnicki. – Pani Majka Żmijewska, najcenniejszy pracownik naszej firmy – dokonał prezentacji.
– Domyślam się. Zapewne nikt, dla kogo praca u Pana, Prezesie Błotnicki, nie jest tak ważna, nie zrobił by tego, czego dokonała dziś Pani Żmijewska, aby dotrzeć na to spotkanie – powiedział z powagą młody Jadecki.
A jej, Majce Żmijewskiej, pierwszy raz od nie wiadomo kiedy, zabrakło słów.