Jedyną sytuacją, kiedy odmawiam wypicia u kogoś kawy, jest ta, kiedy gospodarz nie może mi zaproponować takiej kawy, jaką lubię – rozpuszczalnej z cukrem i śmietanką ?
Wiem, to może być bardzo ograniczające, ale dla mnie naprawdę nie stanowi problemu. Jeśli odwiedzam kogoś, kto wiem, że nie będzie miał tego, co lubię, zabieram porcję w słoiczku lub wybieram inny napój. To naturalne.
Kawa jest dla mnie niezbędna, żeby dobrze zacząć dzień.
Nie wiem, jakie znaczenie mają dla Ciebie okoliczności do spożywania tego magicznego napoju, dla mnie są ważne. Latem pozwalam sobie na przyjemność picia jej na tarasie lub w ogrodzie, a przez cały rok – zabierania w trasę. Od kiedy podczas zawodów strzeleckich w Toruniu wygrałam kubek termiczny – parzę kawkę w domu i ruszam w drogę! Łąka, las, jezioro czy morze… tam kawa smakuje najwyborniej! Bo tam też najlepiej się czuję – na łonie natury. Przyroda uspokaja mnie, wycisza, pobudza do myślenia i pomaga uwolnić drzemiące w głowie (a może sercu?) pomysły, które wykorzystuję dla klientów mojej Fabryki treści lub w tekstach literackich. Przenoszę się wtedy w inny świat. Właśnie kawa na wynos, w kubeczku termicznym jest niczym świstoklik dla czarodziejów z książek J. K. Rowling. Myślę oczywiście o magicznym świecie Harrego Pottera. Czytałaś? Znasz? Może mówiły Ci o tym dzieci? Świstoklik to zwyczajny przedmiot o niezwykłych mocach, który przenosi w inne miejsca. Kubek ulubionej kawy również może nim być. Wyobraź sobie tylko – bierzesz łyk napoju ze zwykłego naczynia i przenosisz się… gdzie chcesz. Dziś możesz być na rynku we Wrocławiu, jutro na plaży w Łebie, a kiedy indziej w leśniczówce w sercu puszczy. Proste? Naturalnie!
Ale jak to zrobić?
Cóż, jeśli nie masz fizycznych możliwości, aby pić kawę na łonie przyrody, to otwórz umysł, pobudź swoją kreatywność i stwórz sobie takie warunki. Wykorzystaj to, co masz pod ręką: własne mieszkanie i internet. Załóżmy, że mieszkasz w bloku. Masz balkon? Urządź go tak, aby znalazło się miejsce na mały stolik i krzesło. Posadź kwiaty w donicach i wypełnij nimi przestrzeń. Odpal youtube – znajdziesz tam mnóóóóostwo kanałów z muzyką relaksacyjną: szum morza, śpiew ptaków, odgłosy deszczu. Wybierz to, co najbardziej z Tobą rezonuje. Nie masz balkonu? Otwórz okno! Myśl nieszablonowo! W czasie pandemii bardzo chciałam pojechać nad morze. Ale to tak bardzo, że odczuwałam fizyczny ból, że nie mogę tego zrobić. Morze niesamowicie mnie uspokaja. Szum fal wprowadza umysł w pozytywne wibracje, relaksuje ciało i duszę. Pragnęłam tego stanu, jak niczego innego. I znalazłam rozwiązanie! Spuściłam rolety w biurze, znalazłam audio z szumem fal, otworzyłam kanał z kamerą transmitującą obraz jednej z polskich plaż i siedząc w szlafroku (cały dzień), popijałam kawę, równocześnie pracując. Taki zabieg miał zbawienny wpływ na skołatane nerwy i świetną jakość tekstów 😀
Drugą opcją jest zielona przestrzeń. Jesteś świadomą czytelniczką, więc nie muszę Tobie wychwalać zalet terenów zielonych. Jednego razu, kiedy stałam na stanowisku strzeleckim, rywalizując z kolegami w moim ukochanym pistolecie, była bardzo słoneczna pogoda. Oczy szybko się męczyły, przez co trudno mi było utrzymać skupienie. „Patrz na zielone. Daj sobie chwilę na relaks” – powiedział Jurek. To bardzo doświadczony strzelec, który nie musi patrzeć, żeby trafić w dziesiątkę, bo ma tzw. pamięć mięśniową. Fenomen tego zjawiska wśród wieloletnich strzelców polega na tym, że mięśnie „pamiętają” ustawienie ciała, dzięki czemu strzelec nie musi patrzeć na cel, żeby trafić. Wiem – trudno w to uwierzyć, ale widziałam na własne oczy! Kiedy więc czuję się zmęczona, rozdrażniona, rozbita i nie potrafię się skupić, jadę z psem do lasu, gdzie daję sobie chwilę na relaks. Dwójnasób. Jeśli jestem wkurzona, to maszeruję tak długo, aż nie wyparuje ze mnie cały gniew. Wtedy opcji na kawę nie ma. Ale kiedy pobyt w lesie mija w wersji „slow”, uwielbiam kłaść się na mchu i patrzeć w niebo. Leniwie płynące obłoki i kawusia, którą mogę wspomagać kontemplację, to spełnienie marzeń. Oczywiście takie momenty to luksus, gdyż zazwyczaj „patrzę na zielone” podczas spaceru.
Mam takie przekonanie, że nie to gdzie i w jakich warunkach piję kawę, jest najważniejsze, ale to czym dla mnie (dla Ciebie i każdej innej kobiety) owo picie kawy jest. Długa była moja droga do uczynienia picia kawy jako rytuału. Teraz każdego ranka celebruję tę święte 30 minut, które naturalnie robi mi dzień. Jestem ciekawa czy Ty również!