W poprzednim odcinku:
Piotr ponownie zwrócił twarz ku Florentynie. – Wyglądałaś jak bogini Bałtyku, o której tutaj krążą legendy. Dlatego nazwałem Cię Jurata.
– O rety, ten facet jest nawiedzony! Muszę stąd jak najszybciej uciec – pomyślała Florentyna. Udało jej się nawet podnieść na łokciach, ale był to szczyt możliwości wyeksploatowanego ciała. Głowa opadła na poduszkę tak szybko, jak pojawił się w niej strach. A potem znów była ciemność.
Florentyna cz. 3 Rytuał oczyszczenia
Trzykrotne uderzenie mosiężnej kołatki w drzwi wejściowe oderwało Piotra od sporządzania listy zakupów. Nie lubił niepotrzebnie tracić czasu, dlatego raz w tygodniu udawał się do miasta po większe sprawunki, a świeże pieczywo codziennie odbierał od kucharki. Dzień na uzupełnianie zapasów przypadał nazajutrz. Zdziwiony wstał z drewnianej ławy i poszedł otworzyć. – Kto to może być o tej porze? – rzucił w przestrzeń. Istotnie – świat spowijała już szaro-granatowa szata i jeśli ktokolwiek wchodził do domu, to raczej do swojego.
Na progu stała kobieta w średnim wieku. Długie włosy koloru ognia uplecione w prosty warkocz, spoczywały na jej ramieniu. Twarz miała ogorzałą, oczy sarnie, a usta koloru dojrzałej truskawki. Ubrana była swobodnie – w cienkie szarawary koloru ziemi i szmaragdowy t-shirt. Jej stopy obute były w ażurowe, skórzane baleriny, a rękę zdobiła turmalinowa bransoletka.
– Dobry wieczór, nie za późno przychodzę? – zapytała.
– Nie, Malina. Wejdź, proszę. Jestem zaskoczony, bo nie spodziewałem się gości o tej porze. – powiedział zmieszany, wpuszczając ją do środka.
– Andrius prosił, abym Ci to przyniosła. – wyjaśniła, wyciągając z płóciennej torby sztukę ptactwa.
– Skąd o tej porze roku wytrzasnął bażanta? – zdziwił się Piotr.
– Nie wiem i szczerze mówiąc – do niczego ta wiedza mi nie jest potrzebna. Może lepiej, żeby Tobie też nie była. – spojrzała mu w oczy, żeby upewnić się czy dobrze zrozumiał. – To na rosół dla naszej Juraty. Przyszłam sprawdzić, jak się czuje.
– Cały czas śpi. Obudziła się kilka dni temu. Chyba się przestraszyła, kiedy usłyszała, że jest czerwiec. Podniosła się na łokciach, ale na ucieczkę już jej zabrakło siły. Nadal nic nie powiedziała. – Piotr zrelacjonował Malinie pierwszą i jedyną jak dotąd okazję do rozmowy z Florentyną.
– Wejdę do niej. – powiedziała to w taki sposób, że mężczyzna nie umiał rozpoznać czy było to pytanie czy stwierdzenie. Skinął więc głową na znak zgody.
Kiedy Malina weszła do przytulnego pokoju urządzonego w stylu morskim, owionął ją zapach, którego w pierwszej chwili nie potrafiła nazwać. Nie był to ani zapach brudu, ani zgnilizny, ani tym bardziej morskiej bryzy. Woń była słodka, a jednak kojarzyła się z żałobą. Rudowłosa kobieta wyjęła z kieszeni zapalniczkę i wiązkę ususzonej rośliny. Podpaliła pęczek, a po chwili przygasiła go o glinianą doniczkę. Wiązka zaczęła tlić się gęstym dymem. Powoli i po cichu zbliżyła się do łóżka. Obawiała się reakcji śpiącej, gdyby ta zobaczyła nieznajomą kobietę, pochyloną nad łóżkiem i machającą nad nią jakimś zielem. – Już za dużo emocji przeżyła ta dziewczyna. Taka młoda, a doznała tyle cierpienia. – pomyślała ze współczuciem. Oczyszczenie powinno pomóc jej powrócić do sił. Kiedy okadziła leżącą na łóżku kobietę, powoli podeszła do każdego rogu pokoju i powtórzyła rytuał. Odgarnęła sieć rybacką z muszlami powieszoną zamiast firanki i otworzyła szeroko okno, wpuszczając do środka powiew wiatru od morza. Żadnego aromatu Malina nie lubiła bardziej niż wieczornej bryzy. Przypominał jej cudowne chwile na plaży, spędzone w jego ramionach przy blasku ogniska.
– Za kilka minut możesz zamknąć okno. Jeśli jutro do południa Jurata się nie obudzi, będziemy musieli pomyśleć o wizycie specjalisty. Tylko do prawdy – nie wiem jakiego. – powiedziała zatroskana do Piotra.
– Wiem. Cały czas się zastanawiam czy mam prawo gościć Juratę bez jej zgody. I jaka za to grozi kara. – odparł mężczyzna.
– Bądź spokojny, nic ci nie grozi. Dziwię się tylko, że nikt jej nie szuka przez tyle czasu.
– Ja też. Feliks obiecał, że poinformuje mnie, kiedy pojawi się jakaś wzmianka o poszukiwaniach kobiety pasującej rysopisem do naszej bogini. Nic więcej poza cierpliwym czekaniem chyba nie możemy zrobić. – westchnął zrezygnowany.
– Jutro ugotuj rosół. Na pewno pomoże. – przypomniała kobieta, kierując się w stronę wyjścia.
– Podziękuj Andriusowi. Mam nadzieję, że pozwoli się zrewanżować. – rzekł, otwierając jej drzwi.
– Przekażę mu Twoje życzenie. – uśmiechnęła się Malina, po czym wyszła w ciemną noc.